Od miesiąca jestem w szpitalu. Właściwie to do pełnego miesiąca brakuje
trzech dni ale kto by się tam spierał o takie drobne kwestie. Podobno poleżę
tutaj jeszcze ze dwa miesiące. Więcej nie mogę bo mój młodszy syn w rozmowie
telefonicznej stwierdził że tęskni i więcej nie wytrzyma bez widoku taty więc
jak mu powiedziałem dwa to dwa i koniec i kropka. Pewnie chłopak już nawet nie
pamięta o tej umowie ale mi sie tak jakoś ciepło na sercu zrobiło a oczy stały
się nie bezpiecznie zamglone. Zresztą, mówiąc uczciwie, nigdy przedtem nie
miałem takiej huśtawki nastrojów jak w ciągu tego miesiąca. Od euforii do skrajnej
rozpaczy od krasomówstwa do milczenia, od ciekawości do wegetacji. W końcu
stwierdziłem, że ktoś czuwa nad moją głową (nawet wiem kto) i nastrój mi sie
poprawił co prawda mam przemyślenia takie czarne ale nie załamuje się.
Powtarzam sobie, że tutaj leżą ludzie którzy naprawdę czują się gorzej niż ma skromna osoba. Prawie każda noc
mnie w tym utwierdza. Gdy sen ogarnia oddział w ludziach, szczególnie tych
starszych, budzą sie wspomnienia. Wzywają na głos swoich bliskich, rozwiązują
jakieś przebrzmiałe dawno sprawy, w końcu próbują wyjść do domu. Patrząc sie na
to stwierdziłem że wcale ale to wcale nie mam najgorzej. Postanowiłem coś
zmienić ale jak tu mówić o zmianach jak nie mogę ruszać się z łóżka a cały
świat to szafka obok, komputer z kulawym internetem, książki, telewizor.
Telewizja mnie denerwuje. jak nie jakieś tańce z gwiazdami, których nie znam bo
takie z nich gwiazdy jak z koziej dupy trąba to gotowanie na ekranie i to przez
wszystkich i przez kucharzy i aktorów i jakichś ludzi z łapanki co znają takie
potrawy w wieku 19 lat że aż strach bierze co będzie tylko później bo takie
dobre aż po filmy o policjantach, detektywach, słoikach. Książki są dobre ale
na dzień, dwa. Pozostaje internet. Długo się przyglądałem co by tu i wybór padł
na bloga. Wstydzę sie każdego słowa bo jestem świadomy swoich braków ale co mi
tam. Pisze dla samego pisania by zabić nudę, monotonność, samotność i tęsknotę.
Nie liczę na czytelników śledzących me losy lub komentujących posty. Pisze i
już. Raz więcej raz mniej. Ktoś dał mi szanse i okazał pomoc. Ku memu
zdziwieniu osób tych jest trzy. Jedne mniej inne bardziej ale jedna osoba zaskoczyła
mnie doszczętnie. Dano mi nadzieję i postaram się nie zawieść po raz kolejny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz