czwartek, 13 października 2016

Dzisiejszy poranek



       Wczoraj na moją salę przywieziono pana. Jedna noga obcięta tuż pod kolanem w drugiej odjęty został kawałek stopy. Czuł się fatalnie, wszystko go bolało. Podłączono go do tlenu, podłączono kroplówki, przetoczono krew. Jednym słowem pełna obsługa. Jako, że spać nie mogłem czuwałem. O godzinie trzeciej nad ranem chłopina odżył. Odłączono go od sprzętu, facet usiadł i zaczął gadać z sensem. Poszliśmy spać. Rano - wszystko w porządku. Facet tryska energią, rozmawia, żartuje z pielęgniarkami. Przyjeżdża jego żona, oboje chwile rozmawiają - mija dziesięć minut i ... Grom z jasnego nieba. Pan zaczyna narzekać, jęczeć. Zwalnia praca serca. Od nowa podają mu tlen. W końcu pacjenta zabierają na OIOM - tam walczy. W sali wszystko wraca do normy. Na wolne łóżko wjeżdża nowy pacjent. Na chodzie. Starszy gość, Jeszcze  nieśmiały i zagubiony ale na widok pielęgniarki zaczyna żartować. Wszystko wraca do normy. Smutek, żal i niepewność "co dalej" odchodzą razem z tamtą rodziną. Dla nich całym światem jest teraz OIOM i najbliższy. Obojętny im świat z jego satelitami. A wokół nich toczy się dalej życie i ani myśli zwolnić. Jak śpiewał Ryszard Riedel "W życiu piękne są tylko chwile". Czy jednak można się zgodzić z tym? Uważam, że nie. Życie jest takie niepowtarzalne w smaku. Tyle samo w nim radości co i smutku. Większość z nas chce pamiętać tylko to co było piękne i stara się by nie tracić dnia na próżne użalanie się nad swoim nieciekawym losem. Ktoś mógłby powiedzieć "Jakie szczęście miał ten facet z OIOM-u?". A chociażby takie że nie był sam w swym cierpieniu. Sama obecność rodziny daje wiele.
          Czytałem ostatnio książkę Janusza Świtaj "12 Oddechów na minutę". Gość mając 17 lat uległ wypadkowi motocyklowemu. Teraz ma 33. Został sparaliżowany od szyi w dół. Oddycha za niego maszyna. Jak sam określił wszystko co robi sprawia większy lub mniejszy ból. Jednak znalazł w sobie dość siły by napisać książkę. Pisał ją ołówkiem trzymanym w zębach wystukując każdą literkę na klawiaturze komputera. Pracuje w fundacji i stara się pomóc innym.
                Należałem do ludzi użalających się nad sobą. Dużo przez to traciłem i czasu i znajomych. Kto chce znać człowieka jojczącego non stop? Nikt. Teraz zastanawiam się nad sobą i myślę iż po  prostu byłem głupcem. Najważniejsze, że w końcu to dostrzegłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz