środa, 16 listopada 2016

Wspomnienienia - i co dalej?



      Witaj mój pamiętniku. Dawno mnie tu nie było ale po prostu internet nie chodził a ja miałem masę spraw na głowie. Głowa na miejscu, sprawy nie załatwione do końca ale optymistycznie patrzę się w przyszłość. Moja wielka bitwa o zachowanie nogi zakończyła się porażką. W sumie to nikt prócz mnie nie wierzył w to bym ją zachował. Niby wygrałem w jakiś tam minimalny sposób bo mogę z nią żyć tak jak teraz to czynie. A jak to robie ? Ano od niedzieli jestem poza szpitalem, sam sobie panem,, żeglarzem i sterem. Jestem już porządnie wymęczony tym stanem ciągłego czuwania. Z moja nogą jest bardzo nie ciekawie. Kości się rozpuszczają, niby robią to bardziej powoli niż dwa miesiące temu jednak proceder ten trwa i będzie trwał aż po kres mych dni. Teoretycznie można z tym żyć. Mogę pojechać do Warszawy zamówić u szewca buty, potem na ten specjalny bucik założyć but odciążający i żyć. Co drugi dzień do lekarza na zmianę opatrunku i żyć. Żyć obchodząc się z noga jak z jajkiem, nie jeżdżąc na rowerze, nie jeżdżąc samochodem poruszając się o kulach. Żyć na marginesie bo praca zawodowa w rachubę nie wchodzi. Tylko renta lub zapomoga. W sumie nieźle. Tylko, że mi się coś w głowie ubzdurało i chcę żyć po dawnemu. Mam parę pomysłów i bardzo bym chciał je zrealizować. Zwariowałem na stare lata ale nic na to nie mogę poradzić. Czyżbym chciał sobie samemu coś udowodnić i to na siłę? Nie wiem bo nawet nie zastanawiałem się nad tym zbytnio. Ot po prostu chce wykonać wszystkie dostępne opcję by potem powiedzieć: "próbowałeś". Nie dopuszczam do siebie grama porażki. Jestem pewny i i zarazem śmiać mi się z tego chce. Po tygodniu walki z nogą w którym trzy razy skocił bym się o mały włos ze schodów, w którym kicałem na jednej nodze oszczędzając drugą, w którym poznałem co to takiego niemoc na zakupach, w którym zobaczyłem i poczułem że człowiek o kulach jest dla wszystkich niczym bo w mordę za bardzo nie może dać, po rozmyśleniach noc w noc postanowiłem, że dobrze robie poddając się i idąc na skróty. Termin niby wyznaczony, ja teoretycznie przygotowany, dzieci zaznajomione z tematem - tylko boje się bardzo. No ale tego to już chyba nie przeskoczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz