Po całym zamieszaniu
ze Skansenem Bojowym zaproponowałem chłopakom, że jak już jesteśmy tu to
może chcieliby zobaczyć ruiny zamku w Czersku. Chłopaki z radością się zgodzili
więc pojechalimy popatrzeć na ruiny. Byłem tam z moją klasą w podstawówce ponad
trzydzieści lat temu, więc z chęcią chciałem sobie przypomnieć tamte chwile.
Już z daleka pokazała się wieża górująca nad drzewami. No widok faktycznie był
ładny. Z tyłu doleciały mnie radosne i podniecone głosy mych ufoków. Z
samochodu wyglądało to wielce obiecująco, wręcz zaryzykował bym stwierdzenie,
że o żadnych ruinach mowy być nie może. Z trudem zaparkowaliśmy i poszliśmy na
górkę. Ukazała nam się brama i niestety ruiny.
Tak jak je zapamiętałem z lat
dziecinnych - nic się nie zmieniło jak było tak jest. Weszliśmy do środka i
było fajnie - zwłaszcza, że na miejscu jacyś rycerze byli i można było się
poprzyglądać jak mieczami machają lub dotknąć, przymierzyć część z pancernego
ubranka. Weszliśmy na basztę, popodziwialiśmy widoki, zwiedziliśmy każdy
zakątek i szczelinę. Wreszcie zmęczeni padliśmy na trawkę by podziwiać
zmagania. Jakoś tak zrobiło się późnawo więc poszliśmy do samochodu. W
pobliskim sklepie zjedliśmy obiad na który składała sie kiełbasa podwawelska,
bułki i, uwaga napój gazowany PTYŚ 1L w szklanej butelce. Dla mnie bomba dla
kosmitów też. A może to było po prostu powietrze, ruch, słońce?
Wracając zahaczyliśmy o park linowy. Ale to już inna
historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz